sobota, 6 maja 2017

Ulec urokowi

"Lokatorka" JP Delaney



fot. Wydawnictwo Otwarte
Do thrillerów roku, zwłaszcza tego bieżącego, lepiej podchodzić z dystansem… Nie tak dawno "Dziewczyna z pociągu" podbijała listy światowych bestsellerów - najpierw wielu piało z zachwytu, później jeszcze więcej czytelników zaczęło wieszać na niej psy. "Lokatorka" jest inna, bo już na wstępie stawia wymagania, które niejednemu wydadzą się absurdalne. JP Delaney ogniskuje uwagę czytelnika tylko po to, żeby w najmniej spodziewanym momencie wybić go kompletnie z rytmu. Standard? Nie tym razem. Ogłuszająca cisza surowych ścian jest idealnym tłem dla chłodnej opowieści o ludziach żyjących własnym wyobrażeniem rzeczywistości, których (bez-)pośrednio łączy jeden adres - Folgate Street 1. Premiera w Polsce 14 czerwca 2017*. 


Okładka "Lokatorki" przyciąga surowością podobnie jak biały budynek, wyróżniający się od wszystkich wokół, swoim minimalizmem kpiącym z konwencji. Siłą rzeczy cała uwaga skupia się na domu, lecz może to być krzywdzące dla poszczególnych wątków. Z jednej strony, gdyby nie on, niektórzy bohaterowie nigdy by się nie spotkali. Z drugiej jednak trudno powiedzieć, czego dopuściliby się bohaterowie w normalnych warunkach, mając comfort zone po swojej stronie. JP Delaney zaprasza do gry wartej o wiele więcej niż świeczki.

Thriller stonowany, psychicznie niezrównoważony 


Potencjalny lokator domu przy londyńskiej Folgate Street 1 musi spełnić szereg wymogów postawionych przez samego architekta. Edward Monkford jest geniuszem domotyki, ekscentrykiem odnoszącym sukcesy, na które bezpośredni wpływ mogła mieć tragiczna śmierć jego żony i syna na placu budowy wspomnianej posiadłości. Żyjący nietypowo ascetycznie (jak na nasze czasy) tytan pracy dąży do stworzenia budynków, które dzięki zastosowaniu najnowszych technologii będą w stanie dostosować dostępne funkcjonalności do mieszkańców. Tylko czy aby na pewno w tę stronę…? Formularz składający się z ponad 30 pytań ocierających się o każdą dziedzinę życia nie pozostawia złudzeń - to lokator ma sprostać wymaganiom, z których dbanie o dom i udostępnianie zwiedzającym raz w miesiącu to kwestie najmniej problematyczne. 

Jak wielu przed nimi, o wynajem starają się Emma i Simon, para naznaczona niedawnym włamaniem i szukająca nowego początku - przynajmniej w połowie. Nagie, białe ściany, minimalna ilość mebli, prostota urządzeń najwyższej klasy i funkcje sterowane specjalną bransoletką nie działają zapraszająco, a mimo to cechują się niespotykanym magnetyzmem. Dom podobnie działa na Jane, która po urodzeniu martwej córeczki szuka dla siebie nowego miejsca. Kiedyś przeplata się z teraz, a nieskazitelna biel i pozorna prostota szybko ustępują miejsca historii z drugim dnem, śmierci w niewyjaśnionych okolicznościach, 'związkach' na zastanawiających zasadach i kobietach, które zajmują miejsce poprzedniczki. Niedowierzanie towarzyszy czytelnikowi od pierwszych stron, a niejasności pojawiają się na każdym kroku. Sporą część "Lokatorki" autor zdaje się budować nastrój napięcia i nieszczęsnego oczekiwania na atak, choć pewnym tego zabiegu być nie można - przecież poznaje się bohaterów, a zwłaszcza to, czego nie chcą o sobie ujawnić

Przestępstwa chodzą (przynajmniej) parami


Dwie historie toczą się równolegle, ta z przeszłości i ta dzisiejsza. Bohaterki są do siebie tak podobne, a sytuacje tak zbieżne, że nie raz ma się déjà vu. A może to on wciąż jest taki sam, wierny wyznawanym wzorcom i nieustępliwy w wymaganiach? Mężczyzna niewątpliwie charyzmatyczny, zdecydowany i nieznoszący sprzeciwu. Dwie różne kobiety, a jednak te same schematy postępowania, ba, zdania! Aluzje rzucone mimochodem i zbiegi okoliczności, których trudno nie uznać za celowe działania. Która kobieta nie chciałaby być tą pierwszą, a przynajmniej najważniejszą? Wyjątkową, jedyną w swoim rodzaju, dla niego idealną. Pierwszeństwo nie było dane ani Emmie, ani Jane. A na co porwać się może kobieta zakochana, nie wie nawet ona sama, dopóki się tego nie dopuści… Prawda? Przy wszystkich tych psychopatycznych potyczkach "Lokatorka" nie polega na odkopywaniu z gruzów niejasnej historii - prędzej na uświadomieniu sobie, jak szybko legnąć w gruzy może nasze życie, pewność siebie czy poczucie stabilizacji. U JP Delaney nikt nie jest niewinny, podobnie jak niezbadane są zakątki ludzkiej psychiki. 

Może nie mam wprawy w rozpracowywaniu thrillerów, a może jestem zbyt podejrzliwym i nieufnym czytelnikiem. Długo trwało, zanim dałam się porwać. Zastanawiałam się nawet, dlaczego aż takie superlatywy piszą o niej w innych krajach… Teraz się już nie dziwię. Od pewnego momentu książkę wręcz połykałam i nie mogłam się oderwać. Szczerze mówiąc, spodziewałam się gry świateł i cieni - wizualnych i wewnętrznych, byle nie czytanej po zmroku. Dostałam coś więcej niż napięcie i czekanie na wyjaśnienie, na dodatek z osobistym wydźwiękiem. Wróżę sukces na miarę "Zaginionej dziewczyny" i chętnie będę śledzić dalszą twórczość JP Delaney - ze świadomością, że sukces "Lokatorki" wprawdzie będzie uhonorowaniem dziesięcioletniej pracy autora, lecz nigdy nie zrekompensuje wkładu w tę książkę i ceny, jaką przyszło mu w życiu zapłacić. Polecam z czystym sumieniem, wciąż pod zdumiewającym wręcz wrażeniem

+

  • subtelne napięcie, 
  • przyprawy i inne pedantyczne odchyły, czyli neurotyczny perfekcjonizm live,
  • moment, w którym otwiera się oczy z zaskoczenia, po czym połyka resztę książki jak kęsy ekskluzywnej, lecz niejadalnej potrawy, spożywanej w doborowym towarzystwie,
  • (o dziwo) psychoterapeutka,
  • wszystkie te designerskie detale, które aż chce się wygooglować,

  • dom, formularze, ewaluacje - zbyt oderwane od rzeczywistości?
  • wyuzdanie/wulgarność niektórych, jak i wyjątkowość na siłę,
  • shirouo,
  • Przybłęda.


Komu polecam?
Polecam wielbicielom thrillerów psychologicznych obiegających od norm. "Lokatorka" przypadnie do gustu i perfekcjonistom, i tym labilnym emocjonalnie, a nawet nie raz wywoła u nich uśmiech. O ile potrafią śmiać się z samych siebie… Thriller ten pewnie nie spodoba się tym, którzy wolą spójną fabułę bez niewygodnego przeskakiwania między jedną historią a drugą, i to co rozdział, albo nie wyobrażają sobie życia według narzuconych reguł, inne niż swoje własne. Minimum informacji oddziałuje na wyobraźnię, więc lektura albo szybko zmęczy, albo wzbudzi zapał. Mnie zaskoczyła i usatysfakcjonowała. 


* Wydawnictwo Otwarte przed premierą po raz kolejny - dziękuję, zwłaszcza za mój pierwszy drukowany (!) egzemplarz recenzyjny, od dawna oczekiwany...



A może też... 

JP Delaney “W żywe oczy”, fot. by paratexterka ©

Zabawy w zaufanie

“W żywe oczy” JP Delaney 










Nuklearne anomalie

"Zaginiona dziewczyna" Gilian Flynn











Labilna iluzja

"Dziewczyna z pociągu" Paula Hawkins










Na wariackich papierach


"
Czy jesteś psychopatą?" Jon Ronson




6 komentarzy:

  1. Premiera w czerwcu wow. Mam wielką ochotę na tę książkę, a Twoja recenzja jest już drugą, która potwierdza jakość tego tytułu. Poza tym jestem zdeklarowaną fanką thrillerów, tych psychologicznych szczególnie. Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać cierpliwie na premierę :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak właśnie pomyślałam, że może trafić w Twój gust :) To ja czekam razem z Tobą, ciekawa Twojej opinii!

      Usuń
    2. Będziesz musiała poczekać do czerwca :)

      Usuń
  2. Bardzo fajna recenzja. Gratuluje.

    OdpowiedzUsuń