środa, 16 sierpnia 2017

Wielka, straszna sprawa

“Piękny dzień” Elin Hilderbrand


Powieści Hilderbrand zawsze pozostawiają po sobie lekko zawstydzające uczucie ukojenia i bezkarnego rozleniwienia… Gdyby ktoś spytałby mnie o idealną książkę na lato, nie wahałabym się od lat, od “Piasku w butach”. Nie jest to ani literatura ambitna, ani pełna niezapomnianych postaci czy historii - właściwie są to podobne do siebie opowieści, oderwane od znanej rzeczywistości jak wyspa Nantucket od stałego lądu. Hilderbrand czyta się dla uczucia beztroski, chwilowego zaabsorbowania rozterkami, rodzinnymi turbulencjami i wspomnieniami innych, o których za chwilę się zapomni. Jednak do powieści tej autorki wraca się jak do sprawdzonego wakacyjnego miejsca - doskonale wiedząc, co dla nas szykuje. I tym one przyciągają.


“Piękny dzień” to jedna z siedmiu powieści Elin Hilderbrand. Szkoda, że jeszcze nie wszystkie wydano w Polsce. W moim domu książki Hilderbrand już dawno awansowały na standardową, babską lektura letnią - co może w przyszłym roku okazać się problematyczne, bo wszystkie, które ukazały się dotychczas, zostały już przeczytane… Jedni mogą ich ulotność uważać za minus, ja jednak wiem, że wrócę do “Piasku…” i reszty - dla niecodziennego nastroju, który roztaczają, a którego tak bardzo brakuje w codziennej gonitwie, a zwłaszcza podczas zapracowanego lata. 

Wymarzona wyspa


Podobnie jak inne powieści tej autorki, “Piękny dzień” rozgrywa się na Nantucket - malowniczej amerykańskiej wyspie, gdzie wypoczywa wyższa klasa średnia, i to w mniej snobistycznym stylu niż w bardziej znanych, prestiżowych lokalizacjach. Oczywiście, miejsce to rządzi się własnymi prawami, które dla własnego komfortu lepiej rozkodować, jednak to nie razi i nie wydaje się poza zasięgiem ‘szarego człowieka’. 

Tym razem historia Hilderbrand skupia się wokół notatnika, który umierająca na raka matka napisała dla swojej najmłodszej, wychodzącej za mąż córki. Niby banały, drobiazgi, generalnie rzecz gustu, ale wartość, jaką ten zeszyt ma dla bohaterów, zwyczajnie porusza. Jak silna musiała być ta kobieta, jak kochana i szanowana za życia? Po śmierci wciąż jest wręcz wielbiona… Szykuje się wiele subtelnych akcentów i nieoczekiwanych wzruszeń, co dodaje ekscentrycznym bohaterom wiarygodności. Akcja powieści obejmuje długi weselny weekend - od wieczoru panieńskiego przez ostatnie przygotowania, niezapowiedziane wizyty, niespodziewane decyzje i nieznośne przeciwności losu, aż od tytułowego (pięknego?) dnia. Mimo całego tego pędu czytelnikowi uda się wychwycić i podniosłą atmosferę chwili, i ciepło rodzinne emanujące z więzów urzekających w swojej naturalności. Błędem byłoby jednak podsumowywać tę historię jako słodką, przyjemną i łatwą do przełknięcia. Bo jak to w każdej rodzinie bywa…

Wszędzie dobrze, ale z rodziną najlepiej?


Najstarsza córka, ma się rozumieć rozwódka, nie wierzy w miłość i stara się godnie zastąpić zmarłą matkę. Drugi w kolejności syn - samiec alfa - zachowuje się, jakby pozjadał wszystkie rozumy. Trzeci to lekkoduch bawiący się nie tylko swoim życiem, a czwarta, najmłodsza, przecież tak niedawno była dzieckiem, co gorsza pozostała idealistką… Tyle ich dzieli i tak są różni, do tego w komplecie widują się rzadko, wracając do wakacyjnego domu sporadycznie, ale raczej nie razem. I teraz to wielkie wydarzenie. Nie dość, że każdy boryka się z własnymi problemami, do potęgi podnoszą je relacje rodzinne, o sytuacjach wymykających się spod kontroli nie wspominając. To zaledwie powierzchowny zarys, za to obrazujący familijne konstelacje jakich wiele, wszędzie. 

Powieść pociąga komplikacjami i cyrkulacją ról. Owszem, każdy ma już przyczepioną od lat metkę, tym samym swoje miejsce w hierarchii, jednak Hilderbrand chyba każdej postaci zafundowała mniejsze lub większe wyzwanie. Niektóre bawią, inne gorszą, są też takie, o których czyta się z sarkastycznym niedowierzaniem, podświadomie przewracając oczami, albo takie, gdzie cicho dopinguje się starającego. Mnie w “Pięknym dniu” najbardziej ujęła zażyłość sióstr, których dzieli przepaść wiekowa, diametralnie różne doświadczenia, wyobrażenia i życiowe cele. Dużo, jak na dwie kobiety. Za mało, żeby je poróżnić. Bo nawet jeśli na co dzień miłość siostrzaną postrzega się jako coś oczywistego, życie z całą pewnością zadba o chwile, kiedy trzeba rzucić wszystko, pozbyć się hamulców, uwolnić język zza zębów albo stanąć na głowie - bo ona potrzebuje szczęścia, jakie tylko siostra jej da. Nie pierwszy i nie ostatni raz. Zawsze. Taka siła…

+

  • kto co wie, myśli, zrobi - dylematy, które zrozumie każdy, kto ma dużą rodzinę,
  • przekleństwo pierworodnej, 
  • siostry,
  • “serce na wędce”, a raczej serca,
  • cytowanie Tołstoja, oczywiście,


-
  • pomylenie imion w tłumaczeniu na samym początku, można się chwilowo pogubić,
  • lekka dezorientacja spowodowana nawałem osób i nie od razu wyjaśnionych sytuacji, o których inni zdają się wiedzieć więcej,
  • rozpusta żmii, aż dźwięczy. 


Komu polecam?
“Piękny dzień” będzie wisienką na torcie w letnie popołudnie, w towarzystwie orzeźwienia w płynie i ulubionych przekąsek, bo inaczej trudno będzie przetrwać fragmenty kulinarnie wykwintne, z czego słynie Elin Hilderbrand. Polecam kobietom, a najchętniej siostrom i przyjaciółkom, albo tym, które akurat są same, a mają ochotę niezobowiązująco poświęcić uwagę problemom innym niż ich własne. Powieść nie nadaje się na wietrzne i zachmurzone plażowanie, bo klimat w niej panujący może z zazdrości doprowadzić do białej gorączki. Nie polecam tym, którzy szukają specjalnej książki na wyjątkowe wakacje, ponieważ “Piękny dzień” takiemu wyzwaniu może nie sprostać. Chociaż, kto wie? Mnie “Piasek w butach” zawsze będzie się kojarzył z Półwyspem Helskim i Rodziną. Gardzący literaturą rozrywkową mogą Hilderbrand nie docenić.






A może też...

Z piaskiem pod stopami

"Powrót na wyspę" Elin Hilderbrand

4 komentarze:

  1. Mimo, że nie jest to gatunkowo moja bajka to swoją recenzją przekonałaś mnie do tej książki. Fabuła zapowiada się bardzo obiecująco, więc z przyjemnością sięgnę po Piękny dzień :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, dziękuję ;) Widziałam, że ostatnio po różne sięgasz, więc czemu nie? Ale na początek "Piaswnk w butach", sentyment mam straszny..

      Usuń
    2. Dzięki współpracy z wydawnictwami sporo eksperymentuje :). Dzisiaj trafił do mnie Język miłości Emily Robbins i coś czuje, że to będzie bardzo ekscytująca lektura :)

      Usuń
  2. No to extra, cieszę się z Tobą i zobaczę, czy Twoje przeczucia się sprawdziły ;)

    OdpowiedzUsuń