sobota, 11 listopada 2017

Tchnienie (w) szermierza

“Virion. Wyrocznia” Andrzej Ziemiański 


“Virion. Wyrocznia” Andrzej Ziemiański, fot. paratexterka ©
Choć od ukazania się ostatniego tomu “Pomnika Cesarzowej Achai” w maju 2016 minęło już sporo czasu, wielu wielbicieli wciąż żywi nadzieję na kontynuację tego cyklu. Fakt ten nic jednak nie ujmuje radości z ukazania się pierwszej części dziejów Viriona. Główny bohater to nie byle kto, a wysoko urodzony szermierz natchniony - i to jedyny, który skrzyżował miecze z legendarną cesarzową. Na kartach cyklu o Achai Ziemiański stworzył świat wprawdzie rządzący się antycznymi prawami, ale pełen niewyobrażalnych, magicznych rzeczy, zwykle niewyjaśnionych do końca. “Virion. Wyrocznia” do tego świata wraca, a tytułowa postać to zaledwie przykrywka. Z rozpoczętej historii może się wykluć coś fantastycznie wciągającego. Warto sprawdzić. Zwłaszcza że znów będzie na co czekać. Nawet jeśli to nie to samo, co kontynuacja Achai…


Achaja porwała rzesze, choć trudny, archaiczny wręcz język powieści, nafaszerowany dobitnymi wulgaryzmami, wielu zniechęcił. Ja jestem zachwycona “Pomnikiem Cesarzowej Achai” i należę do tych fanów Ziemiańskiego, którzy mają nadzieję, że po “Achai” i “Pomniku…” pojawi się jeszcze jeden cykl zmykający opasłą trylogię. O ile Virion to nie pewnego rodzaju prequel, bo gdyby to okazało się prawdą, nadzieja pójdzie z dymem. 

Ponownie w Cesarstwie Luan 


Virion jak młody Ziemiański - “Virion. Wyrocznia” Andrzej Ziemiański, fot. paratexterka ©
Świat przedstawiony w “Virionie…” funkcjonuje na modłę antyczną. Luan to najbardziej rozwinięte państwo, opierające się na niewolnictwie i rządach jednostki, gdzie o losie decyduje urodzenie. Z głównego bohatera los igra sobie od początku. Chłopak z dobrego domu poza zbytecznym słuchem absolutnym i przeklętą oburęcznością zdaje się nie wykazywać żadnych talentów. W gimnazjonie jest przeciętny, plasuje się zwykle pod koniec stawki. Sukcesów towarzyskich nie odnotowuje, trzymając się raczej na uboczu, obserwując rówieśników i odzywając się tylko w sytuacjach bez wyjścia. Za dużo myśli, głównie nad czarnymi scenariuszami. Wątpliwy materiał na szermierza wszech czasów, a i natchnienie jakieś takie nieobecne, przynajmniej do momentu, kiedy Virion zaczyna mordować z niejasnych przyczyn. 

Aresztowany, dorasta błyskawicznie, choć nie w sposób przykładny. W mgnieniu oka traci rodzinę, dzień po dniu przyjaciół, aż z nastolatka, któremu można by pozazdrościć przynajmniej pochodzenia, staje się mordercą, o którym zrobi się głośno w całym cesarstwie. Osamotniony Virion nie może się opędzić od poczucia winy, jednak to samo przeznaczenie, które tak go ukarało, zsyła mu towarzyszy dających iskierkę nadziei i dozę mądrości na resztę życia. Mimo że poznawanie Viriona przez pierwszą część powieści ciągnie się niemiłosiernie, w końcu następuje przełom. Akcja nabiera lekkiego tempa, umiejętnie podkręcanego kolejnymi wypadkami losowymi, aż wreszcie zaczyna wrzeć - tylko dlaczego pod sam koniec?!

Postać z potencjałem 


upiorzyca - “Virion. Wyrocznia” Andrzej Ziemiański, fot. paratexterka ©
“Virion. Wyrocznia” to nie teatr jednego aktora. Gdyby nie postacie drugoplanowe, Virion zniknąłby w tłumie albo zwyczajnie się zabił. Zaczyna się od pracującego dla ojca Viriona lekarza - jedynego dorosłego, gotowego poświęcić chłopakowi uwagę i zainteresować go światem. Później współwięzień Melikles niby tryskający sarkazmem i z góry godzący się z czekającym go losem, a młodocianego przestępcę powstrzymujący przed poddaniem się przeznaczeniu. Przypadkowo spotkana starucha o nieludzkich mocach wiąże Viriona z upiorzycą, która jest największą i najbardziej intrygującą zagadką tej powieści. Owa Niki nie zdąży powiedzieć choćby jednego słowa, nikogo nie zaszczyci szczególnym spojrzeniem ani nawet nie zdobędzie się na jakiś znaczący gest, a uwagę przykuje - towarzyszy, obcych, czytelnika. Z nią jest coś nie tak, musi w niej drzemać jakaś potężna siła, która dopiero budzi się do życia. Jeśli namiastka tego, do czego upiorzyca jest zdolna, wprowadza w konsternację, ba, szokuje, to co się stanie, jak już rozwinie skrzydła…? Wierzę w wyobraźnię Ziemiańskiego. 

Sam Virion - zakładając, że Achaja była bohaterką raczej pozytywną - miał się znaleźć na przeciwległym biegunie. Po pierwszej części jego historii jeszcze trudno uwierzyć, że to się Ziemiańskiemu uda, nawet mając w pamięci pojedynek Achai i Viriona dziesięciolecia później. Może dlatego, że bohater jest tak młody (chociaż Achaja też była), może brakuje Virionowi doświadczenia i wynikającej z tego pewności siebie, siły przebicia i wiary w mordercze, acz własne umiejętności… Może nie umie się zdecydować, skoro najpierw targa się na własne życie, a chwilę później nie odczuwa żadnych emocji w związku z popełnioną zbrodnią? Albo demony rodzą się z czasem… W rozwikłaniu tajemnicy Viriona nie pomaga ani przepowiednia wyroczni, ani ciąg kompletnie niezrozumiałych wydarzeń, jakby los usilnie, na przekór wszystkiemu i wszystkim trzymał go przy życiu. Skoro sam autor twierdzi, że Viriona nie uśmiercił i jeszcze nie wiadomo, co się z nim stanie, to chyba warto dać szansę tak niejednoznacznemu, dziwnemu bohaterowi… Ja dam, bo z nim też coś jest nie tak, a to coś otwiera wprawionemu twórcy bezkresne pole do popisu. 

+

  • (męski) bohater, ale też twarda Taida, i oczywiście upiorzyca,
  • mądrości Meliklesa, staruchy, niewolnika i kilku innych, generalnie: barwne postacie,
  • celne uwagi i poczucie humoru,
  • znacznie mniej rzucania mięsem niż w Achajach, 
  • historia, która właśnie się zaczęła…


-

  • ludzka głupota, bezmyślność i bezwzględność - będą mnie razić w każdej rzeczywistości,
  • palec, czyli tortury i cięcia,



Komu polecam?
“Virion. Wyrocznia” to kusząca pozycja dla amatorów tworów, których nie da się wrzucić do jednego workaWielbicielom Achai nowej książki Ziemiańskiego polecać nie trzeba, wydaje mi się jednak, że może ona zyskać w oczach tych, których skreślili pisarza za steki bluzgów w jego najpopularniejszym cyklu. Nie polecam (jeszcze) tym, którzy liczą na popisy sztuki szermierskiej albo wydarzenia nie z tego świata, bo to dopiero nastąpi… Polecam za to cichym, spostrzegawczym obserwatorom, lubujących się w analizach otoczenia i rozkładaniu ludzkiego wnętrza na czynniki pierwsze, bo Virion to wyśmienity materiał badawczy. 



A może też...


“Virion. Obława” Andrzej Ziemiański, fot. paratexterka ©

(Prze)Budzenie

“Virion. Obława” Andrzej Ziemiański







Pomnik i inne pokusy

"Pomnik Cesarzowej Achai. Tom IV" Andrzej Ziemiański









I po pomniku…

"Pomnik Cesarzowej Achai. Tom V" Andrzej Ziemiański 

4 komentarze:

  1. Nie miałam do tej pory okazji zapoznać się z książkami Ziemiańsiego. Co do Viriona- po przeczytaniu Twojej recenzji mam ochotę książkę przeczytać. Ciekawi mnie szczególnie kreacja głównego bohatera. Mimo, że stronię od fantastyki, to czuje, że ten tytuł może mi się spodobać :).

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może, bo to właściwie niezupełnie fantastyka ;)

      Usuń
  2. Przeczytałam pierwszy tom Achai i za nic nie mogę się odnaleźć w tym świecie. Zupełnie mi nie odpowiada. :)
    Mój A. uwielbia, dlatego całość, wraz z Pomnikiem, mamy na półce. Ta pewnie też się tam w końcu pojawi. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, "Achaja" wzbudza skrajne uczucia, a "Pomnik..." ja osobiście uwielbiam - chyba przez to kombinatorstwo z marynarką wojenną ;) "Virion" coś ani w sieci nie szaleje, ani mi tutaj, nie wiem... Poczekam jeszcze na opinię facetów z mojej familii ;P

      Usuń