sobota, 16 lipca 2016

Just can't stop…


…czyli rośnie stos. Prezenty urodzinowe, gwiazdkowe, (przed)premiery, przypadki, zawsze chciałam/-em, nawet nie wiedziałam/-em, że tego szukałam/-em… O! Żądza kupowania książek bywa niepohamowana. Kto tak nie czuje, nie zrozumie, ale skoro tu trafiasz, to pewnie też tak masz. Przerywając dywagacje Dehnela dotyczące książkoholizmu, szarpnę się na paratexterski rachunek sumienia - dawno nie było dygresji… A i stosik przydałoby się aktualizować, zwłaszcza że prawdopodobnie na początku sierpnia się podwoi, o jak na to czekam! Ale przecież "(…) jedną z czytelniczych frajd jest dzielenie się z innymi tym, co nas zachwyciło."* I zachwyca niewyczerpanie.

Dla ludzi molowego sortu zwyczajnie nie ma lepszego prezentu niż książka, no dobrze, może i raz na sto się trafi. Nie zmienia to jednak faktu, że półki zapełniane nowymi pozycjami przyczyniają się do przybierającej opuchlizny czytelniczego serca, i to przy każdym spojrzeniu w tamtym kierunku. 

Nałogowe niebezpieczeństwo


Książkoholicy narażeni są na niebezpieczeństwa, nawet nie wyściubiając nosa ze swojej nory. Ot tak, ostatnio mogła wpaść w oko oferta zdalnej pracy edytorskiej. Jak tu nie sprawdzić przy okazji, do czego owe wydawnictwo przykłada rękę? I zupełnie przypadkiem - naprawdę, nawet do głowy nie przychodzi zamiar kupowania - trafia się na trzeci tom serii, która od dłuższego czasu czeka na skompletowanie. Fakt, jest środek nocy i ledwo trzyma się oczy otwarte, ale taka książka za dychę?! Kilkanaście sekund i po przelewie. A kilka dni później, jak już codzienność zdążyła pochłonąć większość uwagi, to zdziwienie w pierwszym momencie, że przyszła paczka. Do mnie! Książka!!! A, ta… 

(… z tym chyba trzeba się urodzić…)

Wczoraj przesunięto premierę dziewiątej części "Akt Dresdena" z 22 lipca na 6 sierpnia. Jak to?! Przecież zamówione od kilku dni! Wpasowałoby się akurat po amerykańskiej premierze innej książki, której w Polsce nie ma jeszcze w zapowiedziach… Dobrze, że została już przywieziona. Chociaż, cholera, trochę głupio pytać kogoś od razu po jego powrocie z urlopu, czy już można wpaść po paczkę. Zwłaszcza jeśli to ktoś bliski, którego nie widziało się już kilka tygodni… Nic, tylko prosić o wybaczenie z nadzieją na wyrozumiałość… 

Teufelskreis aka circulus vitiosus


O labiryntach lubimyczytac.pl aż strach wspominać. Wchodzisz dodać do 'Chcę przeczytać', żeby nie zapomnieć, a tu proszę, nowy kryminał Lapidusa, który notabene wegetuje w stosie od kilku miesięcy, czekając na swoją kolej, niemiłosiernie wyprzedzany przez podsyłane egzemplarze recenzenckie - no przecież trzeba zdążyć przed premierą, stawiając czytelnicze plany na głowę. Zdarza się - na szczęście! Zaczyna się kolejna lawina… Zamówić czy nie? Jak tak, to gdzie? A, tu mam kartę stałego klienta. O, jaka okazja! Do koszyka… Ale już późno, to jeszcze kilka stron przed zaśnięciem. Czy to nieuleczalne…?

Można kochać książki i gadać o nich bez przerwy. Głupio tylko, że tak się piętrzą… Patrzy się na nie co rusz z tym naiwnym utęsknieniem, bo oczu ma się tylko dwoje, ale kiedyś na pewno będzie czas… Nie wspominając o tym, że nie mieć co czytać to standard, bez względu na wysokość stosu. Ta za poważna, po tamtej nie wiadomo, czego się spodziewać, na tą nieodpowiedni nastój, chciałoby się coś innego/grubszego/(nie)przewidywalnego - jednym słowem: ratunku

Szczyt snobizmu 


Podpisuję się pod powyższym bez zastanowienia. Wiem, że mi nie przejdzie, i coś czuję, że nie jestem jedyna. Czasem tylko się zastanawiam, do czego jeszcze dojdzie. Aktualne apogeum książkoholizmu (-snobizmu?!) w paratexterskim wydaniu, to zażyczyć sobie (w spadku, oczywiście, po tym, jak zostanie przeczytane przez prawowitego właściciela) "Cień wiatru" - to nic, że już czytałam kilka razy (chyba… a jak nie, to na pewno będę czytać po razy kolejne) i posiadam kilka różnych wydań, w różnych 'domach'. Ale po polsku… A dzieła zawsze najlepiej czytać w oryginale! Przecież kilka lat temu uczyłam się hiszpańskiego, zanim pochłonęło mnie prawo. Odświeżę sobie, wyśrubuję na wyższy poziom, no przecież są słowniki… 

Dziękuję za uwagę. 
(A teraz clou: idę czytać! :))


* str. 18, "Młodszy księgowy. O książkach, czytaniu i pisaniu." Jacek Dehnel  


4 komentarze:

  1. Hej zapraszam do mnie :). Dopiero zaczynam, a jak każdy wie początki są trudne. Będzie mi miło jeżeli zostawisz po sobie ślad np. w postaci komentarza :)

    Książki uzależniają, ale to dobre uzależnienie :)

    http://bookmaania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Po przeczytaniu Twojego wpisu (pod którym oczywiście sie podpisuje-książkoholizm rodzinny) zaczęłam się zastanawiać czy którakolwiek, kiedykolwiek Nasza rozmowa (czy to przez tel czy oko w oko) ominela temat książek?? ;) "co czytasz, co przeczytałaś, a polecam, a może znasz, a MUSISZ przeczytac, wiem ze Ci sie spodoba..." i doszlam do wniosku że nie ;)

    OdpowiedzUsuń