wtorek, 30 czerwca 2020

Wyznania bibliofilki, cz. 3

Wyznania bibliofilki, cz. 3, fot. paratexterka ©

Czytanie, czyli zbieranie?


Kocham książki, kupuję książki, dostaję książki, pożyczam książki, a w rezultacie gromadzę je w irracjonalnych ilościach. Nawet jeśli chęć posiadania w większości przypadków jestem w stanie sensownie uzasadnić, to widząc efekty mojego zbieractwa z ostatnich lat, czuję lekki… niepokój? Jak można tyle mieć, a jeszcze więcej chcieć? Przedstawiam regał wstydu, który ma relatywizować książkowe ‘chcieć’ a ‘(musieć) mieć’, innymi słowy: przemawiać do zdrowego rozsądku. Najlepiej nieustannie.


Zabawne, że zaczynając pisać bloga, sporadycznie poświęcałam czas na stosiki, bo stosami nie można tego nazwać. W przeciwieństwie do ilości (nieprzeczytanych [jeszcze!]) książek, które zgromadziłam przez ostatnie lata.

Misja: nowy regał


regał wstydu, wersja przed, Wyznania bibliofilki, cz. 3, fot. paratexterka ©Zbieractwo ma swoje plusy, przykładowo, jeśli wiesz, co (gdzie) masz i znajdziesz. Gorzej, kiedy przechodząc dzień w dzień obok tego samego mebla, jego zawartość staje się niewidoczna. Do działania popchnęły mnie regały dosłownie pękające w szwach, i to pomimo dziesiątek książek znajdujących się ‘w obiegu’. Pomysł był prosty: zebrać wszystkie nieprzeczytane egzemplarze w jednym miejscu. Poza gabarytami ważna wydała mi się też strategiczna lokalizacja, czyli ustawienie nowego nabytku tam, gdzie będę go często spotykać. Czy zadziała? Zobaczymy.

Widzisz i nie grzmisz


Wodząc wzrokiem po dwóch regałach, nie sądziłam, że trzeci zapełnię po brzegi. Co za obciach… W końcu wiele z tych książek dostałam w prezencie. Nie wiem, jak to się stało, że ich nie przeczytałam, mimo że od mojej 30stki minęło już kilka lat, albo: pamiętam, jak kupowałam coś jeszcze na studiach. Może od razu przyznam się, że regał wstydu zapełniony jest tylko polskimi książkami. Nietknięte niemieckie wróciły tam, gdzie były, bo się nie pomieściły… Na swoją obronę dodam, że wszystko zmieściło się w jednym rzędzie, w przeciwieństwie do przeczytanych, które ustawione są w podwójnym. Wychodzi na to, że średnio co piątej książki nie czytam od razu bądź w przewidywalnej przyszłości, czyli prędzej niż później. To chyba nie tragedia…?

Najgorsze przede mną. Nawet nie zamierzam ukrywać, że nadal chcę dostawać książki. Co gorsza: wiem, że na urodziny dostanę. Ostatnio nawet sporo kupuję sama, z czym przyhamowałam na kilka lat. Bilans mijającego miesiąca to dziewięć sztuk (ale tylko dlatego, że były okazje i musiałam skompletować Zafóna i Małeckiego!!!), poprzedniego chyba połowę mniej – nawet nie pamiętam, bo wszystko postawiałam na regale wstydu alfabetycznie. Wyznaję, że chęci posiadania książek wyplewić z siebie nie mogę. I chyba już nawet nie będę się starała. Bo to nadal nie jest najgorsze…

Mam, ale nie pożyczam


regał wstydu, wersja po, Wyznania bibliofilki, cz. 3, fot. paratexterka ©Nie jestem fajna. W kwestii pożyczania książek zaczynam robić się paskudna. Zakładam, że chociaż niektórzy zrozumieją, dlaczego nie pożyczam książek, których jeszcze nie przeczytałam. Lubię jako pierwsza czytać nietknięte. Polubiłam to, kiedy wróciłam do Polski i coraz częściej zaczęłam kupować premiery, właśnie ‘żeby mieć’. Na początku miało też być, żeby pożyczyć, ale ostatnio mi przeszło… W ostatnim czasie przypomniałam sobie o niektórych pożyczonych, tylko nie wiedziałam, kto je ma. Skończyło się na liście tych, które wiem, gdzie są, oraz 50% skuteczności rabanu, jaki zrobiłam na fejsie. Wróciło do mnie pierwsze polskie wydanie “Cienia wiatru” z 2005 roku, z czego niezmiernie się cieszę i nie mam pretensji – lepiej późno, niż wcale (to do tych bez odwagi cywilnej). Jednak denerwuję się, myśląc o książkach, które ciągle nie wróciły, zwłaszcza że nie wiem, czy wrócą… 

Chyba nie muszę dodawać, dlaczego regały z książkami nie stoją w salonie, albo z jakiego powodu te najważniejsze dla mnie książki upchnięte są w tylnych rzędach? Straszna się robię na starość. A za miesiąc i ciut będę jeszcze starsza… I – mam nadzieje – bogatsza o nowe książki! Będę nad sobą pracować, regał wstydu redukować do pojedynczej półki, a tymczasem idę czytać. W związku z czym mnie nie ma. Ale jak zawsze ciekawa jestem i sprawdzać będę, czy ktoś z Was ma z tymi książkami tak samo, jak ja…

Bądźcie zdrowi (i zaczytani)!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz