"Goście weselni" Alison Espach
Lato sprzyja lekturom... i wydarzeniom życia. "Goście weselni" mają w sobie wszystko, od kalejdoskopu charakterów po perfekcyjnie zaplanowane wydarzenie, które wymyka się spod kontroli, zanim na dobre się zacznie. Powieść Alison Espach przyciąga zagadką i szybko wciąga w pęd akcji jak główną bohaterkę w wir przygotowań. Wcale nie lekka, ale taka, że aż chce się czytać, a nawet zastanowić, czy aby na pewno jest się tym, kim się chce być.
Po tak dramatycznie długiej przerwie od czytania - i chybionych lekturach, o których tu nawet nie wspominałam, strasznie potrzebowałam czegoś lekkiego, letniego, co wróci mi wiarę. Przed prawdziwymi problemami nie da się uciec, i tak w "Gościach weselnych" szybko przestało być lekko i przyjemnie. Ale czy trzeba od razu skreślać? Książki, ludzi... plany na "resztę życia"? Ta powieść pokazuje, że nie wszystko musi być takie, jak się wydaje – nie takie złe, co dopiero dobre. Przypomina, że warto być dla siebie milszym, i stawać się tym, kim się chce.
Nie wiem, co mnie tak urzekło w tej książce, chyba prawdziwe twarze. Spodziewałam się tego, jak się skończy, ale nie wiedziałam, jak to tego dojdzie. I to chyba był największy funduszy na tej imprezie. Tempo, atmosfera i klimat też były tym, czego potrzebowałam – może nie aż tak ekstremalnie jak główna bohaterka, ale jednak. Na początku nie czułam się komfortowo dowiadując o niej za dużo, i to w tematach, które absolutnie nigdy mnie nie interesowały ani nie dotyczyły, ba, męczenie ich wręcz mi ciąży. Nie rozumiem, czemu czasem nie można przystopować, ale może ja tak nie umiem w innej sferze...
Podobało mi się i rozbudziło chęć czytania, a ostatnie słowa w podziękowaniach Espach ścisnęły. Bo naprawdę niewiele trzeba, żeby zrobić czyjś dzień lepszym. Mały gest i dobre słowo czynią cuda. Ja staram się o tym pamiętać na codzień, choć nie zawsze mi się udaje, ale się staram. A Ty?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz