czwartek, 17 lutego 2022

Ta druga, Wybrana

"Bogini tańca" Ewa Stachniak, fot. paratexterka ©
"Bogini tańca" Ewa Stachniak


Arcyciekawa powieść biograficzna o baletmistrzyni, którą kojarzą chyba tylko prawdziwi pasjonaci baletu. Stachniak otwiera przed czytelnikami świat fenomenalnych tancerzy, żyjących w iście "ciekawych czasach". Pasja i ciężka praca, wyznaczająca ścieżki życia Niżyńskich, osiąga apogeum w drugim pokoleniu, gdy główna bohaterka od swych pierwszych kroków próbuje dorównać bratu geniuszowi. Nikt się nie spodziewa, że dzięki temu któregoś dnia balet zostanie wyrwany z okowów. A czytelnik śledzi tę rewolucję z wyostrzonymi zmysłami.


Choreografia faktów i fikcji autorstwa Ewy Stachniak - rodowitej wrocławianki, która od dekad mieszka i tworzy w Kanadzie - oddaje hołd tytułowej "Bogini tańca", Bronisławie Niżyńskiej. Jeśli ktoś chce wniknąć w prawdziwy świat baletu, to tędy. Od schyłku świetności caratu po pierwsze oznaki zbliżającej się II wojny światowej: autorka nie odstępuje swojej bohaterki na krok. Zanim przepadnie się w historii Broni, uderza intensywność wrażeń, jakie na Stachniak wywarły memuary Niżyńskiej. Ze wstępu jak z mgły wyłania się obraz kobiety, którą pragnie się poznać. Ta namiastka, którą tajemnicza postać o sobie zdradza, jest zaledwie przedsmakiem. Wątpię, że ktokolwiek, kto nigdy o Niżyńskiej nie słyszał - w przeciwieństwie do Krzesińskiej czy Pawłowej - jest w stanie sobie wyobrazić, jak potoczyło się jej życie.


powieść o czymś więcej niż tańcu, "Bogini tańca" Ewa Stachniak, fot. paratexterka ©
Oczywiście osnową powieści jest taniec, który Wacławowi i Broni Niżyńskim towarzyszył od zawsze. Fascynujące dla mnie były relacje z Carskiej Szkoły Teatralnej i kolejny obraz jeszcze carskiej, ale lada chwila rewolucyjnej Rosji. Codzienność podporządkowana zajęciom, pracy nad ciałem i umysłem, niezmordowane dążenie do doskonałości - pech albo traf chciał, że Bronia dorastała w cieniu legendy baletu, jakiej nie było nigdy wcześniej ani później. Miało to wpływ na każdą sferę jej życia, raz budujący, innym razem przytłaczający, ale nigdy niszczący. Mimo to wydaje mi się, że ze wszystkich ról, które przyszło jej w życiu odgrywać, bycie siostrą "tego" Niżyńskiego nie było tą najtrudniejszą.

Kupiłam tę książkę, bo zwabiła mnie okładka, a utwierdził w wyborze opis. Kurzyła się na półce od lat i pomyślałam, że jak nie przeczytam jej po poprzedniej lekturze, to nie wiem, kiedy znów będę na tanecznych skrzydłach. "Bogini tańca" okazała się jedną z tych książek, której nie chce się kończyć, choćby czasami miało się wrażenie, że to niekończąca się opowieść. Chciałam tańca, a dostałam świat, o jakim nie śniłam: od wnętrza, ze środka sceny, sprzed lustra i z myśli uchwyconych, przelanych na papier, pozostawionych pokoleniom. Piękna powieść o kobiecie godnej podziwu. Przepadłam w świecie Broni i żałuję, że nie mogę po prostu pójść, kupić biletu na przedstawienie reżyserowane przez La Nijinską, które ona sama obejrzy zza kulis. 


Nawet jeśli latami, ba, dekadami była tą drugą - La Nijinska jest jedna, choć nie dostrzegłam w niej typu, który stawia siebie na pierwszym miejscu. Cieszę się, że poznałam ją przynajmniej w ten sposób, i może nawet troszkę zazdroszczę tym, którzy lekturę powieści Ewy Stachniak mają dopiero przed sobą. Dużo tańca, ale też przede wszystkim życia, smutków, nieszczęść, nieporozumień, próbowania od nowa, trzymania się razem i małych radości, chowanych głęboko w środku. Piękna, poruszająca powieść, doprawdy polecam.


A może też...

”Patrz, jak tańczę” Sari Wilson, fot. by paratexterka ©“Święto ognia" Jakub Małecki, fot. paratexterka ©  

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz