środa, 27 kwietnia 2022

Oho, osiem!

Ósemka okupuje 1/4 mojej daty urodzenia i stanowi 50% moich ulubionych cyfr. Czyli dobry znak. Pomyślałam, że w tę rocznicę będzie o odpuszczaniu, choć wcale nie grzechów roku poprzedniego, nie zamierzam też mniej szczęśliwie. Świętowanie zaczęłam już wczoraj, trzema książkowymi przesyłkami. Tak się złożyło, że następna jutro, więc urodziny przestrzelone, ale może tak miało być? Dla autorefleksji? Skoro już o paczkach z książkami mowa, po co szukać pretekstów? Najlepiej zacznę.
  • Odpuściłam sobie dążenie do niekupowania książek. Kupuję książki, właściwie wszystkie czytam, a jak nie, to oddaje je znajomym albo na akcje charytatywne, więc też dobrze. Pracuję, zarabiam, wydaję. Próbowałam w styczniu i lutym trochę ten nałóg kontrolować, ale po co? Mam z tego radochę, rozrywkę i całą gamę emocji, więc nie będę się oszukiwać.

  • Czasem myślę, że ucieszyłoby mnie coś śmiesznego/ładnego/kojarzącego się, ale szczerze... zawsze chce dostać książkę. I serio jedna wystarczy, chociaż urodzinowy stos mnie rozbroił z zachwytu. Nawet prezent pt. "Przeżyj miłość w średniowieczu", którego najprawdopodobniej nigdy nie przeczytam (choćby dlatego, że nie znoszę średniowiecza), ma swoją historię, ba, urósł do rangi anegdoty (!), i swoje miejsce w mojej biblioteczce.

  • Ciężko mi pożyczać swoje książki, ale przestałam się sobie dziwić i źle się z tym czuć. Jeśli kogoś nie widuję regularnie albo raz na rok, to chyba mogę mieć obiekcje? Co zrobię z lukami, jak już zestaw książek wyruszy na pożyczenie? Albo co gorsza: gdzie je ustawię, jak wrócą po kilku miesiącach, spotykając na swoich starych miejscach nowe nabytki? Jeśli to pożyczka na tydzień, dwa, spoko. Przeżyję. Ale wolę być realistką – ile takich krótkoterminowych mi się zdarzyło? Nie czepiam się w tym momencie tych, którzy z powodów rodzinnych jeszcze nie doczytali, to rozumiem. Z tego miejsca serdecznie pozdrawiam tych, którym pożyczyłam coś na studiach. (Najbardziej boli Wei Hui "Marrying Buddha". Oddycham...)

  • Sama staram się ostatnio nie pożyczać książek. W tamtym roku pożyczyłam kryminał, który naprawdę chciałam przeczytać, po czym oddałam po (zbyt) wielu miesiącach, bo właścicielka uczciwie się upomniała. Dobrze zrobiła, a mi było głupio, dlatego staram się sobie darować. Mam kilka pożyczaków, ale od bliskich, więc trzymam bez wyrzutów sumienia, aż przyjdzie ich czas. (Choć czas na oddanie "Maty Hari" chyba jednak już najwyższy...)

  • Chcę czytać więcej, ale odpuściłam sobie śledzenie statystyk – mimo że używam Goodreads i jeszcze resztkami chęci LC (nowy design jest dla mnie nieintuitywnie-beznadziejny, choć porównywarka cen ostatnio zapunktowała). Nie wiem, ile książek przeczytałam w 2022 roku do dziś, ale co za różnica? Zawsze będzie mi za mało, taki typ...

  • Darowałam sobie pisanie o każdej książce, którą słucham. W przeszłości czasem nie wiedziałam, co myśleć albo pisać, czasem mi się nie chciało, wolałam zachować dla siebie, albo nie chciałam mieć śladu po tym na blogu. Od kilku miesięcy piszę albo o wyjątkowych książkach, albo o takich, o których mam coś do powiedzenia. Reszta ląduje jako wzmianka na liście przeczytanych. Albo przesłuchanych. 

  • Czasem nie czytam i z tym też mi dobrze. Na jesień ubiegłego roku przypomniałam sobie, jaka frajdę mam z robienia na drutach. Potem odkryłam szydełko, szybko się nauczyłam i macham, kiedy mogę. Działa do na mnie uspokajająco, daje mi osławione momenty mindfulness. Raz jestem tylko ja i moje myśli, innym razem leci coś na tv, albo nawet z kimś rozmawiam. Ze dwa razy przytrafił mi się audiobook, ale jeszcze się z tą formą nie oswoiłam.

  • Odpuściłam sobie czytanie jak najszybciej wszystkiego, co wydaje mi się, że warto poznać. Pewnie, że dalej nabieram się na chwyty marketingowe, ale już nie od razu. Wprowadziłam listę "Schowek", gdzie pakuję pozycje, które normalnie bym od razu kupiła. I wyobraźcie sobie, że czasem coś nawet usuwam! Inne, już kupione pozycje, pakuję na stos, który czeka albo na swoją kolej do czytania, albo do odstawienia na bliżej nieokreślone 'później'. Wczoraj przyszła przedpremiera, której nie mogłam się doczekać, ale akurat kończę ostatni tom pewnej trylogii. I nie mogę przerwać, choćbym chciała... Mam swój rytm i swoją ograniczoną elastyczność. Ale mogę mieć, prawda? 


Osiem odpuszczeń później lekko mi, spokojnie i na swoim miejscu. Nie robię sobie (już) presji z bycia tu. Nie oszukuję się, że ten blog jest tylko dla mnie (bo jest też dla Was też! Chcę, żebyście wpadali, coś znajdowali, sami czytali, cieszyli się z tego i mi o tym opowiadali... Albo pytali o pomysły na prezent, na ten moment, cokolwiek. Dla Was to chyba jest już bardziej niż dla mnie  i tak też jest dobrze). Kiedy mam ochotę coś postować, robię to. Jestem tu, bo chcę, choć bywało pod górkę, ale to temat na inną okazję. Albo dziewiąte urodziny, bo przecież okrągłej dziesiątki nie odpuszczę. 


Poświętowałam, to idę poczytać...


Dzięki, że jesteście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz