niedziela, 16 maja 2021

W zafonowskim stylu

“Miasto z mgły” Carlos Ruiz Zafón, fot. paratexterka ©
“Miasto z mgły” Carlos Ruiz Zafón


Nie ma sprawdzonego sposobu na pożegnanie z autorem-arcymistrzem, choć "Miasto z mgły" może w tym pomóc. Zupełnie różne opowiadania, osadzone w rozmaitych czasach, przemierzające to samo miejsce: miasto labiryntów, mgieł, świateł latarni, mrocznych gargulców i aniołów, gruzów, pałacyków, cmentarzy, aż w końcu historii spisanych, jak i tych nieopowiedzianych do końca. Barcelona na zawsze pozostanie miejscem Zafona na ziemi, a jego książki nigdy nie znikną z pamięci ani serc czytelników.


O czym jest “Miasto z mgły”?


Jedenaście opowiadań porywa czytelnika w przejmujące podróże po Barcelonie, jakiej nie znajdzie się w przewodnikach. Tylko Zafón potrafi nakreślonymi historiami przyśpieszyć bicie serca, albo zmusić je do zamarcia. Bez względu na czas akcji, po kilku słowach przepada się w tajemnicy, którą autor tym razem chce zdradzić. Potem jest następna, i kolejna, i tak podąża się za Zafonem oglądając, co widoczne dla duszy, w takim samym stopni jak to, co widoczne dla oczu. Piękna przygoda.  


Dlaczego ta książka?


Zafón urósł dla mnie do rangi arcymistrza literatury. "Miastem z mgły" oddał hołd swoim czytelnikom, ułatwił pożegnanie, choć nadal nie chce mi się wierzyć, że już nigdy nie zobaczę żadnej jego nowej powieści. 


W moim guście


naprawdę ostatni raz, czyli “Miasto z mgły” Carlos Ruiz Zafón, fot. paratexterka ©
Podobały mi się wszystkie opowiadania, od najkrótszego, zupełnie nietypowego ("Apokalipsa w dwie minuty"), bo najdłuższe, typowo zafonowskie i już mi znane ("Książę Parnasu"), jednak po raz drugi czytane z takim samym zaangażowaniem jak kiedyś. "Róża ognia", "Szarzy ludzie" i "Gaudí na Manhattanie" – skrajnie różne, tajemnicze, mamiące mimo mroku, opowieści o opowieściach. Mgły, szarości, brak jednoznaczności i jasności pociąga, bo obiecuje odkrycie czegoś niedostępnego wszystkim. I takie wrażenie sprawia proza Zafona, bez względu na formę. Każde opowiadanie ze zbioru "Miasto z mgły" niesie ze sobą sekret, który ujawniony, staje się wspólnym wspomnieniem autora i czytelnika – zupełnie jakby łączyła ich nierozerwalna nić. Taką niepowtarzalną magię sprezentował mi Zafón w swoich książkach i nigdy mu tego nie zapomnę. 


Albo i nie (dla mnie)


Naprawdę rzadko czytam opowiadania, bo odczuwam po nich niedosyt. Nie dla mnie też pożegnania, choć na niektóre rzeczy nie ma się wpływu. Pozostaje bezmiar wdzięczności i powroty do zafonowskiej Barcelony.


Komu polecam?


Koneserom literatury współczesnej "Miasta z mgły" polecać nie trzeba, a jeśli ktoś jeszcze nie odwiedził Cmentarza Zaginionych Książek, albo nie jest pewien, czy powieść przypadnie mu do gustu – polecam! W "Mieście z mgły" jest wszystko tak, jak tylko Zafón potrafi(ł).


A może też…

“Labirynt duchów” Carlos Ruiz Zafón, fot. paratexterka © “Książę Pasrnasu” Carlos Ruiz Zafón, fot. paratexterka ©

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz