“Save me” Mona Kasten
Trylogia młodej niemieckiej pisarki, Mony Kasten (rocznik ’92), stwarzająca pozory kolejnej wersji bajki o Kopciuszku, szybko sprostuje, że nie będzie tylko lekko i przyjemnie. Intensywne życie młodych bohaterów im bardziej wciąga, tym dobitniej pokazuje, że można mieć swój porządek, swoje plany, listy i różnobarwne kategorie, ale los i tak sam dobiera kolory. Wtedy okazuje się, kto do czego (nie) dorósł. Początek historii z ‘tym czymś’, żadne fiu-bździu.
Kasten idealnie wpasowuje się we względnie nowy genre new adult, który od popularnego young adult różni się czymś więcej niż wiekiem bohaterów i potencjalnych czytelników. “Save me” to jedna z tych książek, które towarzyszą postaciom w pierwszych krokach w dorosłość, realizowaniu własnych planów, spełnianiu długo wyczekiwanych marzeń, ale też w ponoszeniu odpowiedzialności za swoje wybory i stawianiu czoła niespodziankom, których nie sposób przewidzieć, zwłaszcza przed 20stką.
Lista dobra na wszystko?
![“Save me” Mona Kasten, czyli 1/3 za mną, fot. paratexterka © “Save me” Mona Kasten, czyli 1/3 za mną, fot. paratexterka ©](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEguErqPUyQhqTUUgrjv8kNDGecmaCPzvUto7mIQQ8MtU_nAo6PaAILpndY50GbmRphBpmVdFfvhppY5HQ1XDw5CnkRFwAc_HPhzqDX1Yx9GafnMBIG95LZU6f1GzGUVpQozCGS0J4XR6qc/s1600/save-me-mona-kasten-2.jpg)
Ach… “Save me” może zbudzić dawno uśpione demony (albo anioły, jak kto woli). Może przypomnieć, jak łatwo można było się wykoleić, jak trudno było utrzymać balans lub zamknąć jakiś rozdział i zacząć ‘od nowa’. Pomijając starcie światów Ruby i Jamesa, Kasten zwraca uwagę na rzeczy, które nie tracą na wartości bez względu na czasy i miejsca, w jakich się żyje. Zdarza jej się to zrobić na tyle subtelnie i ujmująco, że może drgnąć serce.
Przyszło mi na myśl, że może jestem za stara na takie książki... I wiecie co? Nie wiem i nie zamierzam się nad tym zastanawiać, bo pierwsza powieść skończyła się w takim momencie, że muszę niezwłocznie zaczynać drugi tom. Obym z takiego zapału nie wyrosła nigdy!
- listy, plany, determinacja i pracowitość – naprawdę godne podziwu,
- przyjaciele, z którymi można rozmawiać, ale nie trzeba, i rodzinne rytuały (dwa życzenia…),
- dwa światy i mur między nimi, aż za ‘dorosłe’,
- amplitudy, dzięki którym nie wiadomo, czego się spodziewać,
- całkiem poważne (życiowe) problemy – i to nie jest ironia!
- lazagne (serio?!) i inne drobne, lecz irytujące niedociągnięcia.
Komu polecam?
A może też...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz