sobota, 9 maja 2020

Ambitna i arogant, cz. 3

“Save us” Mona Kasten, fot. paratexterka © “Save us” Mona Kasten


Może i Kasten nie połączy pokoleń ani nie wstrząśnie niczyim światem, ale jej trylogia o Maxton Hall wyrwie z codzienności nie tylko równolatków tych, o których pisze autorka. “Save us” sprosta oczekiwaniom czytelników wciągniętych w losy bohaterów i ukoronuje starania pisarki. Przemyca ona w swoich powieściach proste prawdy, przypominając ‘dorosłym z doświadczeniem’ o rzeczach, które wcale nie są zarezerwowane jedynie dla młodych. Niespodziewanie absorbująca i budująca seria!


Z tą trylogią jest trochę tak, jak z kolejnym popularnym serialem, o którym wszędzie się słyszy i który włącza się właściwie tylko po to, żeby rzucić okiem. Po pierwszym odcinku przeciąga się dawanie szansy na drugie, potem kolejny, i tak jeden po drugim wciąga się cały sezon. “Save me”, “Save you” i “Save us” chyba nie da rady przeczytać z przerwami, teraz kiedy już ukazał się komplet. Co najlepsze, apetyt rośnie w miarę czytania, a “Save us” okazuje się wisienką na torcie.

Plany planami…


Wiele dziedzin życia bohaterów stanęło w międzyczasie na głowie. Niektóre postacie nie dają nic po sobie poznać i próbują radzić sobie sami, inne przełamują się w końcu i zaczynają mówić otwarcie. Do wyboru, do koloru, lecz w przeciwieństwie do poprzednich części, tempo akcji w ostatniej jest przynajmniej podwojone. Pierwsze rozdziały “Save us” mijają w okamgnieniu, są jak zderzenie kilku punktów kulminacyjnych, na które zapowiadało się już dłuższy czas. 

“Save us” Mona Kasten, czyli 3/3 za mną, fot. paratexterka ©
Seria o Maxton Hall nie cechuje się głębią skłaniającą do autorefleksji ani nie jest literaturą wysokich lotów, ale śmiem twierdzić, że takie aspiracje nawet nie przyszły autorce do głowy. Nie znaczy to jednak, że jej powieści są płytkie i powierzchowne. Przebłyski naiwności szybko sprowadzane są do parteru, plany polegają nieustannej weryfikacji wynikającej z biegu wydarzeń, a relacje przypominają rollercoastery, jak to zwykle w życiu bywa. Według mnie Kasten pisze po to, żeby przekazać pozytywne fluidy, niczym jedna z bohaterek; żeby zrelaksować, przenieść w inne realia, aż w końcu pokazać trochę słonecznej strony życia

Bo warto


W moim przypadku historia znajomości z twórczością Mony Kasten jest ciut inna, niż wersja z serialem opisana we wstępie, bo długo już nie czytałam nic w stylu new adult, może poza fantastycznym “Szklanym tronem”. Zapomniałam, jaką można mieć z tego frajdę, dlatego tym bardziej cieszę się, że “Save me” mi polecono. Poza tym, że chciałam czegoś wciągającego, nie miałam sprecyzowanych oczekiwań, ale wszystkie “Save…” zaskoczyły mnie pozytywnie. Ostatni tom podobał mi się najbardziej, dlatego zignoruję korektę pełną niedociągnięć i ocenię najwyżej, bo jak na książkę z tego gatunku, “Save us” jest rewelacyjna. Ma wszystko, co powinna, a daje więcej, niż można się spodziewać. 

Ciekawi mnie tylko, co Kasten napisałaby o dalszych losach bohaterów; czy w całkiem dorosłym życiu uda im się pogodzić oczekiwania z rzeczywistością? To byłoby wyzwanie większe, niż przetrwać nastolecieństwo, ale też temat na powieść zupełnie innego rodzaju. Czas pokaż, jak potoczą się pisarskie losy Kasten. W gatunku, gdzie póki co się umiejscowiła, idzie jej świetnie

  • intensywny początek, a właściwie dynamika całej części,
  • patrzenie oczami kolejnych bohaterów,
  • gule w gardle ze wzruszenia,
  • zapamiętywanie momentów, żeby wyraziściej je wspominać – kto tego nie robił…
  • wątek sensacyjny,
  • od autorki – zwykłe, a jednak przekonujące (, że warto).

Komu polecam?

Cykl Kasten polecam, jeśli ktoś potrzebuje książek wprawdzie nieskłaniających do przejmujących wewnętrznych monologów, ale za to skutecznie wyrywających z tu i teraz. “Save me”, “Save you” i “Save us” będą rewelacyjne jako relaks z nutką nostalgii, a wciągną niczym serial autorstwa wziętego serwisu streamingowego. Serii nie polecam komuś, kto ma b i zwykle czyta/ogląda kilka części ciurkiem – bo wtedy straci poczucie czasu i może mieć poślizg w obowiązkach. Powieści Kasten nadają się na wyskok we współczesną młodzieżową literaturę, mimo że kanonu z tego nie będzie. Mnie wciągnęły i usatysfakcjonowały, zwłaszcza ostatnia część. Mógłby być z tego serial!



A może też...


“Save me” Mona Kasten, fot. paratexterka © “Save you” Mona Kasten, fot. paratexterka ©


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz