sobota, 24 września 2022

Klucz do konstelacji, cz. 5

"Die Mondschwester" Lucinda Riley, fot. paratexterka ©
"Die Mondschwester" Lucinda Riley
[PL: "Siostra księżyca"]


Czas na najbardziej uduchowioną z sióstr i kolejną kulturę, której przedstawiciele tułają się po całym świecie, zupełnie jakby sensem jej istnienia była droga, nie cel. Temperament tytułowej bohaterki różni się diametralnie od siostry z poprzedniego tomu, za to historia przodków Tiggy porywa niczym hiszpańska fiesta w rytmie flamenco. Opowieść o tancerce, którą trudno polubić, i darze, w który nie chce się wierzyć. A może jednak...?


Jak tylko odkryłam, że część historii "Siostry księżyca" rozgrywa się w Granadzie, nie mogłam się doczekać, aż wątek współczesny ustąpi jej miejsca. W życiu autorki swojego czasu balet odgrywał pewną rolę, w moim – taniec, dlatego już na wstępie czułam, że postać tancerki wszech czasów skradnie moje serce... Właściwie to chyba nawet nie zdążyłam się zdziwić, że stało się inaczej, bo saga "Siedem sióstr" ma swój własny rytm, tworzący unikalną kompozycję. Po raz kolejny Riley przekroczyła moje oczekiwania.


Górzysta, zimna Szkocja i posiadłość na odludziu jako miejsce akcji szczególnie do mnie nie przemawiało, ale jak tylko ta akcja się rozkręciła... zaczęła się retrospekcja, od której dopiero trudno mi się było odebrać! Może dlatego, że cygańska kultura rzadko gra pierwsze skrzypce (choć pewną cygańską królową już poznałam i polecam!), a może ze względu żywioł, jakim zaraża wybitny pokaz tańca – coś ujęło mnie tak, że najchętniej najpierw przeczytałabym wszystkie części traktujące o przeszłości, a dopiero potem te współczesne. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że w przypadku tego tomu autorka tworzyła inaczej niż przy poprzednich... ale bez spojlerów! Radzę dowiedzieć się samemu. 


Co do tego całego spirytualizmu... poza jedną sceną mi nie zawadzała, a nawet dodawała uroku Tiggy, której łagodna natura i tak zdobywała serca. Podobały mi się kolejne niewiarygodne, ale wcale nie takie nieprawdopodobne koleje losu. Łudzę się, że namierzyłam Pa Salta, i cieszę się, że jego historia dalej żyje. Nie pamiętam, czy już ogłosiłam "Siedem sióstr" jedną z najlepszych części, które w życiu czytałam, ale obawiam się, że jeśli się nie powtarzam, to będę.  



A może też…

 "Die sieben Schwestern" Lucinda Riley, fot. paratexterka © "Die Sturmschwester" Lucinda Riley, fot. paratexterka © "Die Schattenschwester" Lucinda Riley, fot. paratexterka ©
"Die Perlenschwester" Lucinda Riley, fot. paratexterka © "Die Sonnenschwester" Lucinda Riley, fot. paratexterka © "Die verschwundene Schwester" Lucinda Riley, fot. paratexterka ©



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz