niedziela, 5 lutego 2023

Echa salw

"Błyskawica. Historia Wandy Traczyk-Stawskiej, żołnierza powstania warszawskiego" Michał Wójcik, fot. paratexterka ©
"Błyskawica. Historia Wandy Traczyk-Stawskiej, żołnierza powstania warszawskiego" Michał Wójcik


Starsza kobieta drobnej postury, potężna sercem i duchem. Jeśli żywe i emocjonalne reakcje Wandy Traczyk-Stawskiej na bieżące wydarzenia wprawiają w zakłopotanie tych, którzy nie reagują, to co z nimi zrobią jej wspomnienia? Niech sprawdzą. Każdy powinien. "Błyskawica..." to książka nie do ocenienia w żadnej skali: rozbraja, wali prosto w serce i uczy, żeby nie być obojętnym na zło, choćby najmniejszy jego przejaw. Swoiste ostrzeżenie, zanim (znów) będzie za późno.


Autor wybaczy, jednak przy takiej bohaterce i w obliczu takich opowieści każdy zszedłby na dalszy plan, choćby bez jego pracy nie powstał ten wywiad rzeka. Doceniam, dziękuję i gratuluję, ale bohaterka jest jedna. Przy czym Wanda Traczyk-Stawska nie uważa się za bohaterkę, co dopiero super-, a za żołnierza wykonującego rozkazy — do ostatniego. To pierwszy wywiad rzeka, który przeczytałam, i nie ukrywam, że gdyby nie publiczne wystąpienia Traczyk-Stawskiej, mogłabym po niego nie sięgnąć, nawet nie wiedząc, ile stracę.


"Błyskawicę..." się pochłania. Nie ma odpowiedniego momentu, żeby przerwać lekturę. Książki nie chce się odłożyć. 'Jeszcze jeden fragment' zmienia się w kolejne rozdziały, bo co rusz pada taki tekst – zdanie, wspomnienie, komentarz – że nie można nie kontynuować. Traczyk-Stawska za młodu przeszła piekło i zabiera tam każdego, kto się odważy, bo inaczej tego nazwać nie mogę. Nie ma to nic wspólnego z tym, czego nauczyło się w szkole, gdzieś czytało, widziało w filmach. Te wspomnienia są wstrząsające, choć nie to mają na celu. Szczerość do bólu, siła nie wiadomo skąd, wiara w działania, sytuacje mogące skończyć się śmiercią, po prostu wszystko, od pierwszych kartek, zwaliło mnie z nóg. Kłuło moje poczucie człowieczeństwa i sprawiedliwości. I zła, które spotkało innych. Ściskało gardło, wywoływało łzy, a jednocześnie wielki podziw i szacunek do tego, co zrobił "Pączek", jego koledzy i wszyscy inny walczący o wolność w powstaniu warszawskim. Moje pokolenie jeszcze ma szczęście żyć w czasach, kiedy bohaterowie wojenni mówią osobiście. I powinno dołożyć wszelkich starań, żeby następne pokolenie zrozumiało, co się działo i dlaczego. Żeby już nigdy się nie powtórzyło.


Chciałabym mieć zaszczyt posłuchać Pani Wandy na żywo. Może to absurdalne, ale też podziękować. Za ten wstrząs, jaki wywołał we mnie ten wywiad. Za pokazanie, że każdy może działać – na miarę swoich możliwości. Za niestrudzone tchnienie ducha walki – żeby reagować, jak dzieje się coś złego. I pomagać. Żeby być dobrym.



A może też…

 “Audrey Hepburn. Tancerka ruchu oporu” Robert Matzen, fot. paratexterka © "Audrey Hepburn. Wojowniczka" Robert Matzen, fot. paratexterka ©

2 komentarze: