“Kuglarz” Anna Sokalska
Rozbudowany pomysł, postacie nie z tego świata i wydarzenia zaburzające panujący porządek to jeszcze niekompletny przepis na fantastyczną serię. Ostatnie strony “Kuglarza” nie starczą, żeby zapunktować dla całości. Trzecia część potwierdza, że “Opowieści z Wieloświata” - mimo potencjału - w ostatecznym rozrachunku nie mają tego czegoś, co osacza czytelnika, wyrywa go z rzeczywistości i skutecznie powstrzymuje przed powrotem do niej. Szkoda.
Amplitudy prześladują autorkę, skoro nadzieja odbiorcy, wyhodowana na świetniej “Żertwie”, szybko roztrzaskuje się o ziemię w (aktualnie) ostatnim tomie debiutanckiego cyklu Sokalskiej. Kreatywność do pozazdroszczenia, ale chyba zabrakło odwagi.
Kwestie ulotne
W “Kuglarzu” granice w Wieloświecie zacierają się do tego stopnia, że trudno pewnie stąpać. Ani bohaterowie nie potrafią się odnaleźć w nowych warunkach, ani czytelnik nie dostaje przewodnika, za którym by ufnie podążał. Koncepcja autorki nie może przekonać, skoro jedyną osobą rozumiejącą, co i dlaczego się dzieje, jest ona sama… Tendencja Sokalskiej do snucia opowieści usypia czujność czytelnika i dręczy jego zainteresowanie, a jak już coś się dzieje, to tak nagle i dużo, że nie ma kiedy pojąć znaczenia owych zmian i nowych zależności.

- zaplątanie, w którym spotkały się poprzednie części cyklu,
- doprowadzenie większości (istotnych) wątków do końca,
- ostatnia akcja,
- przydługi początek i wyjątkowo dużo nużących opisów,
- skąd nagle październik 2018 w ósmym rozdziale…?
- niespełnione oczekiwanie czytelnika, które wykiełkowało gdzieś w “Żertwie”, i rozstanie bez żalu.
Komu polecam?
“Opowieści z Wieloświata” nie polecam, chyba że niepoprawnym wielbicielom Wrocławia, czytającym wszystko, co rozgrywa się na jego ulicach. Jedyną godną polecenia częścią jest “Żertwa”, choć przyznaję, że jak na debiut jest dobrze. Tylko ‘dobrze’ to dla niektórych - w tym mnie - za mało.
A może też...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz