poniedziałek, 12 czerwca 2023

Nie zadzieraj

"Nemezis" Maciej Siembieda, fot. paratexterka ©
"Nemezis" Maciej Siembieda


Kolejna historia, która odrywa od rzeczywistości, choć wiele wątków opartych jest na faktach. Można czytać książki Siembiedy raz na jakiś czas i wcale nie od razu, kiedy się ukażą, ale wystarczy zacząć lekturę i po chwili znów wie się dokładnie, dlaczego to kolejna pozycja z najwyższej półki. Spojrzenie dające się odczuć, akcja, którą mimowolnie śledzi się na bezdechu, i te krótkie cięcia, po których wiadomo, że nastąpiło coś nieodwracalnego... Rozbrajające połączenie pióra i pomysłu.


Już tak mam z książkami Macieja Siembiedy, że na początku notuję z zapałem, sprawdzam coś i doczytuję, a potem nagle "budzę się" na dwa rozdziały przed końcem i ani nie chcę kończyć, ani pisać, wystarczy mi trwać. Te momenty mają w sobie magię, na którą za rzadko się trafia, a kiedy już jest, aż trudno objąć to mgnienie.


Wielką historię wokół rodziny Tosidowskich z powodzeniem można zacząć poznawać od "Nemezis", która na wstępie nie jest aż tak zawiła jak "Katharsis", mówi bardziej obrazami niż wydarzeniami i przede wszystkim bez ceregieli przemawia do prymitywnych instynktów. Więź łącząca braci Janoschków wisi nad ich historią jak fatum. Nie trzeba znać twórczości Siembiedy, żeby wiedzieć, że niepewność zasiana na początku powieści pielęgnowana będzie czy to w akcjach komandosów SS, które przeszły do historii, czy w osobliwych układach rządzących Śląskiem Opolskim. Niezamknięte sprawy z przeszłości, do której nie chce się wracać, odbiją się echem. Jak w "Gambicie", "Katharsis" i całej reszcie, fikcja dopełnia fakty, a o nich chce się dowiedzieć więcej dopiero po skończeniu lektury.


Dla mnie fikcja Siembiedy nie jest odrealniona – mogła była być. W połączeniu ze sposobem, w jaki zostaje przedstawiona, nie ma sobie równych, i to mnie chyba w tych powieściach najbardziej rajcuje. Wpadło mi w oko wspomnienie Lwówka Śląskiego i Köln, sentymentalny dla mnie łuk. Jednak tym razem żadna wojskowa (ani jej podobna) operacja nie rozbroiła mnie jak ta inna, której kompletnie nie spodziewałam się spotkać na kartach "Nemezis". Relacja szybka, chirurgicznie precyzyjna, iście sensacyjna: jakbym stała obok w gotowość, że przyjdzie i moja kolej coś przytrzymać.


A może też…

"Katharsis" Maciej Siembieda, fot. paratexterka ©

"444” Maciej Siembieda, fot. paratexterka © “Miejsce i imię” Maciej Siembieda, fot. paratexterka © “Wotum” Maciej Siembieda, fot. paratexterka ©
“Kukły” Maciej Siembieda, fot. paratexterka © 

“Gambit” Maciej Siembieda, fot. paratexterka ©

2 komentarze:

  1. Zgadzam się całkowicie z Twoja wersją postrzegania Siembiedy. Super i dziękuję

    OdpowiedzUsuń