sobota, 18 maja 2019

Na ostrzu przeznaczenia, cz. 8

“Królestwo popiołów. Część II” Sarah J. Maas


“Królestwo popiołów. Część II” Sarah J. Maas, fot. paratexterka ©
I już po wszystkim… Nastąpił koniec, który sprosta oczekiwaniom najbardziej wymagających fanów fantasy. Nie znaczy to w żadnym wypadku, że nie rozstaną się ze “Szklanym tronem” z ciężkim sercem, wręcz przeciwnie! Tyle tysięcy stron, przeciwności losu pokonanych z postaciami, godzin spędzonych na przeżywaniu wrażeń, którymi Maas wali w czytelników z impetem. Ogień, czysty ogień. “Królestwo popiołów. Część II” to kumulacja wszystkiego, co oddziaływało na odbiorców przez poprzednie tomy - pomysłowości, zapalczywości, ambicji, niezłomności, wiary, siły, aż w końcu nieśmiertelnej nadziei na lepszy świat. Nadziei, która nie umrze wraz z przewróceniem ostatniej kartki, za to pozostawi w czytelniczym sercu nigdy niegasnący płomień.


Cała seria “Szklany tron” powstawała przez dziesięć lat, podczas gdy akcja obejmuje ledwie ponad rok. Jeśli nam trudno rozstać się z Erileą, to niewyobrażalnym wyzwaniem dla autorki musiało być napisanie ostatniego tomu. Zwłaszcza że każda następna część, może poza jednym, dwoma wyjątkami, była lepsza od poprzedzającej. Mimo to Maas udało się doprowadzić do końca historię, której kończyć się aż nie chce

Serce w strzępach


finał, “Królestwo popiołów. Część II” Sarah J. Maas, fot. paratexterka ©
Skończył się czas podchodów i planów, szukania alternatywnych rozwiązań i łudzenia się niewyczerpalnym łutem szczęścia. Nie ma nowych możliwości, pozostała jedynie nieunikniona konfrontacja z najmroczniejszymi siłami, jakie widziały światy. Po dziesięciu latach Erilei grozi zagłada, której siły sprzymierzone z różnych zakątków mogą nie powstrzymać. 

Tak jak bohaterom nie pozostał już czas do namysłu, tak czytelnik przepada od pierwszych stron drugiej części “Królestwa popiołów”. Dopiero co skondensowany punkt kulminacyjny zostaje spopielony przez następny. Akcja przeskakuje między głównymi wątkami, aż nie ma kiedy przystanąć i się zastanowić. Pośpiech udziela się do tego stopnia, że książkę pochłania się nie wiadomo kiedy - tak, znowu. Z tym że to, co Maas zostawiła na sam koniec, zwali z nóg, zaprze dech, oszołomi i podniesie puls do tego stopnia, że wnętrze czytelnika będzie buzowało na długo po skończeniu lektury. Po takim przeżyciu trzeba odetchnąć.  

Paratexterska dygresja seryjna


Myślę, że dla takich książek się żyje, dla takich wrażeń w ogóle czyta. Bez względu na to, do którego gatunku przynależą, niektóre powieści mają moc, której nie sposób opisać słowami - obojętnie, jak bardzo by się starano znaleźć te odpowiednie. Takie niewypowiedziane wrażenia pozostają bogactwem w naszym wnętrzu, a płomyk pozostały po “Szklanym tronie” już zawsze będzie o tym przypomniał. 

bezsprzecznie seria roku 2019, czyli "Szklany tron" Sarah J. Maas, fot. paratexterka ©
Nie pokochałam głównej bohaterki ani na początku, nie kocham nawet teraz. Irytowała mnie, choć jej współczułam, ale nie zgodziłabym się z nią w masie kwestii. Nie zmienia to jednak faktu, że “Szklany tron” ustawił się tuż przy seriach, które naznaczyły czytelniczą przeprawę mojego życia. Chylę czoła przed pomysłowością autorki i jej zdolnością do zaskakiwania zwłaszcza wtedy, kiedy wydaje się, że przejrzało się jej plany. Serce kradły mi stworzone przez nią postacie - ze wszystkimi ich wadami, osobowościowymi niedociągnięciami i decyzjami, których w życiu nie podjęłabym na ich miejscu. Dzięki nim można zrozumieć, że nieludzkie wcale nie musi znaczyć obce, a nieznane może zmienić się w kochane. To, w imię czego oni walczą, powinien mieć w sobie i rozumieć każdy z nas. 

Fantastyczna seria. Ni mniej, ni więcej. 


+

  • akcja szalejąca na całego od samego początku,
  • postacie wyczerpujące swój potencjał do dna (prawie ;),
  • poświęcenie - prawe, ale przejmujące,
  • spójne zamknięcie historii i każdego wątku z osobna, mimo że często wcale nie takie, jak by się chciało, 
  • idea lepszego świat,

-

  • niewytłumaczalny upór niektórych postaci, przez który można spóźnić się na naprawienie błędów,
  • potęga poczucia winy, wyprowadzająca z równowagi,
  • bezsensowne śmierci, a już na pewno jedna - nie do wybaczenia. 


Komu polecam?
Nie będę się rozdrabniać pod koniec. Całą serię polecam tym, którzy wcale nie czują potrzeby pokochania głównego bohatera, żeby zatracić się w całej historii, a zarazem są w stanie dostrzec istotne wydarzenia drugiego planu - i ich bohaterów, często rozbrajających tych ważniejszych. Nie uważam “Szklanego tronu” za serię dla nastolatków, choć może zmęczyć czytelników nieprzywykłych do przemieszczania się setki kilometrów z rozdziału na rozdział, drastycznych zmian scenerii czy wynikającego z tego przebywania w nowym towarzystwie. Nie polecam chyba tylko komuś, kto nie ma czasu albo ochoty dłużej przebywać w jednym świecie, bo świat Maas pożera. Ach, i ci, którzy nie znoszą pożegnań, będą cierpieli przez jakiś czas. Choć ja do nich należę i uważam, że lektura warta była każdej sekundy i emocji, mimo finalnego rozdarcia. Polecam, naprawdę. 



A może też...

“Zabójczyni” Sarah J. Maas, fot. paratexterka © “Szklany tron” Sarah J. Maas, fot. paratexterka © "Korona w mroku" Sarah J. Maas, fot. paratexterka © 
“Dziedzictwo ognia,” Sarah J. Maas, fot. paratexterka © “Królowa cieni,” Sarah J. Maas, fot. paratexterka © “Imperium burz” Sarah J. Maas, fot. paratexterka ©
“Wieża świtu” Sarah J. Maas, fot. paratexterka © “Królestwo popiołów. Część I” Sarah J. Maas, fot. paratexterka ©


"Dwór cierni i róż” Sarah J. Maas, fot. paratexterka© "Dwór mgieł i furii” Sarah J. Maas, fot. paratexterka© "Dwór skrzydeł i zguby” Sarah J. Maas, fot. paratexterka©

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz