piątek, 10 września 2021

All seksclusive

“Facet na wakacje” Paulina Świst i inni, fot. paratexterka ©
“Facet na wakacje” Paulina Świst i inni


Kiedyś królowały harlequiny, potem pałeczkę przejęły erotyki. Kolejny zbiór 'grzesznych' opowiadań dla zagorzałych fanów (fanek?), wolnych od skrępowania, acz zniewolonych potrzebą ponadprzeciętności, pikanterii i superseksu. Przypadkowego czytelnika szybko odstraszy, upartego zmaltretuje, a krytycznemu wetknie knebel w usta, wyciskając z niego siódme poty. "Facet na wakacje" temperaturę może podnieść chyba tylko tym, co na swoje nieszczęście posiadają nieopłacalną zdolność odczuwania wstydu w imieniu innych – niczego nieświadomych.


O czym jest “Facet na wakacje”?


Jedenaście mniej lub bardziej znanych autorek porwało się na letni romans z piekła (nieba?) rodem. Niby każde opowiadanie jest w innej otoczce, ale sprowadza się do seksscen podanych na tacy niczym egzotycznych drink tak upstrzony wszystkim możliwym, że nie ma gdzie wetknąć słomki, żeby się napić. "Faceta na wakacjach" dobrze ocenić po okładce. Dobrano ją adekwatnie do treści. Każdy już sam musi wiedzieć, czy mu to w smak, czy too much.


Dlaczego ta książka?


Opowiadania czytam od święta, a te dostałam na ostatnie urodziny. Gdyby nie to, rzuciłabym okiem co najwyżej na opowiadanie Świst. I wcale źle bym na tym nie wyszła...


W moim guście


“Facet na wakacje” Paulina Świst i inni, fot. paratexterka ©
...bo "Sprawa Mariusza K." Świst była jedynym opowiadaniem w moim typie, czyli tak jak książki tej autorki: słowne przepychanki, wyraziste postacie, dwugłos, dynamika i sekscesy do przelecenia. Ot rozrywka z pazurem, który się nie tępi, ale którego używać trzeba umiejętnie w myśl "co za dużo...". Może 'podobały mi się' to za dużo powiedziane, ale nie cierpiałam, czytając "Trzy tygodnie na miłość" Grajdy i "Palermo" Wolf. Jedna z autorek w końcowym kwestionariuszu rzuciła drugi tom "Dworu cierni i róż" jako swoją ulubioną książkę i tym u mnie zapunktowała. A reszta?


Albo i nie (dla mnie)


Słabość. Panienka, która wbija się do domu rockmana w kiecy z metką; inna, pielęgnująca swą cnotę dla tego jedynego, którego oczywiście poznaje na tych – z początku niewiele obiecujących – wakacjach. Sceny z marzeń nie wiem kogo/nas wszystkich: przystojny/niebieskooki/nadziany/z wielkim apetytem spotyka ją samą/samotną/zdradzoną/porzuconą. Fantazje bez finezji, a seksscen nawet nie chce mi się komentować. Chociaż może: wisienki, brzoskwinki, ja wszystkie was... Nie, lepiej tu zakończę, bo głupawe teksty mi przychodzą do głowy, a po co mam się wstydzić jeszcze za siebie.


Komu polecam?


Może i zabrzmi to sztywno, ale pijąc drina nie chciałabym sobie wyłupić oka fantazyjną dekoracją. Nawet nie chciałam recenzować "Faceta na wakacje", bo nie wiem, czy jestem zdolna na poziomie stawić mu czoła. Nie polecam, bo lekturze może towarzyszyć grymas, niedowierzanie, a nawet bluzganie. Jeśli miałabym coś polecić, to opowiadanie Pauliny Świst – ale tylko tym, których bawi jej specyficzne poczucie humoru.


A może też…

“Mala M.” Paulina Świst, Lilka Płonka, fot. paratexterka ©

“Karuzela” Paulina Świst, fot. paratexterka © “Sitwa” Paulina Świst, fot. paratexterka ©“Przekręt” Paulina Świst, fot. paratexterka © 

 ”Prokurator” Paulina Świst, fot. by paratexterka © “Komisarz” Paulina Świst, fot. paratexterka © ”Podejrzany” Paulina Świst, fot. by paratexterka ©

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz